piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4

-To super!-odpowiedziała moja ukochana.
-Victoria?
-Tak?
-Naprawdę nam ufasz?spytałem się niepewnie.
-Tak a czemu miałabym wam nie ufać?-spytała się mnie zdziwiona brunetka.
-Muszę Ci coś powiedzieć...
-Więc słucham
-Pierwszego dnia tutaj spotkałem Cię... Szłaś wtedy z Sophie na spacer. To ja wpadłem na ciebie. Chciałem ci tylko podać małą... Przepraszam jeszcze raz za to...-powiedziałem i wyszedłem z sali.
Było mi bardzo przykro ,że wpadłem na Tori. Usiadłem na krześle na korytarzu. Po chwili poczułem czyjąś rękę na sobie. Odwróciłem się i zobaczyłem piękną i uśmiechniętą Victorię.
-Nic się nie stało-powiedziała z uśmiechem na twarzy.-Nie powinieneś mnie przepraszać tylko ja Ciebie. Przepraszam ,ze wtedy Cię tak nawyzywałam ale byłam wkurzona.
-Nie przepraszaj. Byłem tak zamyślony ,że nie widziałem gdzie idę. A ak w ogóle to ty nie powinnaś leżeć w łóżku?
-Powinnam ale nudzi mi się.-powiedziała z miną kota ze Shrek'a.
-Dobrze już dobrze. Pójdę z tobą.-odparłem i poszedłem z Tori do jej szpitalnego pokoju. Ona się położyła a ja usiadłem na krześle obok niej. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się ,i nagle do pokoju weszła niebieskowłosa dziewczyna.
-Victoria!-wykrzyczała niebieskowłosa.
-Mia!-na te słowa dziewczyny uścisnęły się tak ,że przez chwilę myślałem ,ze się nawzajem uduszą. 
-Stop dziewczyny bo się udusicie!
-O mój boże!-krzyknęła Mia.
-Co?-spytała się Victoria.
-Przecież to jest Louis Tomlinson z One Direction.
-Że kurwa co?-spytała się zdezorientowana Tori.
-Yyyyy.....-jąkałem się.
-Jestem twoją wielką fanką! Dasz mi autograf? Jak się stało ,że znasz Victorię?-zasypywała mnie pytaniami niebieskowłosa.
-Po pierwsze: Pewnie. Po drugie mieszkamy niedaleko jej.-odpowiadałem na pytania. 
-Aaaaaaaaa!!!!!!-zaczęła piszczeć.-Czyli to znaczy ,że będziemy się czasami widywać?
-Nawet nie czasami tylko codziennie-powiedziałem a Mia mnie mocno przytuliła.
-Dobra Mia bo go udusisz!-powiedziała Victoria. 
Rozmawialiśmy jeszcze trochę i do Tori przyszedł lekarz i wziął ją na jakieś badania. Po kilku minutach wrócili. Wszedłem razem z Mią do pokoju Vicorii.
-I jak? Jakie są wyniki?-spytałem się siadając na krześle ,które stało obok łóżka Tori.
-Same pozytywy-powiedziała uśmiechając się brunetka.
-Victoria dlaczego nie powiedziałaś mi ,że znasz mojego idola?-zapytała się Mia.
-Nawet nie wiedziałam ,że to Louis Tomlinson z One Direction bo ja nie słucham ich muzyki-odparła Victoria siadając na łóżku. 

*Oczami Victorii*
Szczerze mówiąc kojarzyłam ich skąd. Teraz gdy Mia mi o tym powiedziała zadawałam sobie dużo róznych pytań. "Skoro to najbardziej popularny zespół na świecie to dlaczego przeprowadzili się do takiego małego i prawie bezludnego miasteczka?" ,"Dlaczego się ze mną zadają skoro ja jestem zwykłą dziewczyną?" ,"Dlaczego mi pomagają?". Z moich przemyśleń wyrwał mnie słodki głos Louis'a.
-Victoria wszystko okej?-spytał się mnie zatroskany Lou.
-Tak. Zastanawiałam się dlaczego wy wielkie gwiazdy przeprowadziliście się na taką wieś i dlaczego się ze mną zadajecie.
-Nie mogliśmy wytrzymać tych wszystkich fotoreporterów i paparazzi ,którzy ciągle byli przy naszym domu. Gdy to powiedzieliśmy naszemu menadżerowi to on znalazł to miasteczko. Jest blisko do studia ale i też spokojnie. Nie znamy tu nikogo prócz ciebie i teraz Mii.-powiedział brunet.
-Ja będę spadać.-odparła Mia. Dałam jej klucze i wyszła. 
-Zapomniałabym muszę zadzwonić do rodziców.rzekłam i wzięłam telefon do ręki. Wyszukałam numer moe mamy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale odebrała.

#Rozmowa (Ja-J, Mama-M.
J:Hej mamuś.
M:He córuś. Co tam?
J:Nawet dobrze. Słucha mamo muszę ci coś powiedzieć. Niedaleko mnie przeprowadził się ten sławny zespół One Direction.
M:OMG! One Direction! Nie możliwe!-mówiła podekscytowana-a kto to?
J:Później Ci powiem. I postanowiłam zrobić ognisko. Nagle Tristian przyszedł ze mną porozmawiać. Poszliśmy przed dom i tam mnie pobił. Walnął mnie w brzuch i w twarz. Po chwili prawie upadłam. Na szczęście chłopaki usłyszeli wszystko i Louis podbiegł i mnie złapał. A pozostała czwórka zajęła się Tris'em I teraz jestem w szpialu. Na szczęście nie jestem sama. Lou siedzi ze mną a Li, Zayn, Hazza i Niall zajmują się Sophie...-kurwa! Przecież moja mama nie wie o tym ,że Jess ma dziecko! Co ja do cholery zrobiłam!?
M:Po pierwsze zaraz tam będę a po drugie kto to jest Sophie!?
J:Przyjedź to Ci powiem.-Rozłączyłam się.
#Koniec Rozmowy#

-Kurwa!-wykrzyknęłam ,że chyba w chinach mnie słyszeli.
-Co się stało?-spytał się Lou.
-Powiedziałam mamie o Sophie chociaż obiecałam kuzynce ,że nikt się nie dowie.
-O czym?
-O Sophie.
-A to twoja mama nie wie ,że masz dziecko?!-gdy to powiedział wybuchnęłam śmiechem.-Dlaczego się śmiejesz?
-Bo...hahahha....Sophie to nie...hahaha...moa córka!-mówiłam ze śmiechem.
-To czyja?-spytał się Lou. 
-Mojej kuzynki. Ona ma dziecko ze swoim byłym. O Soph wie tylko jej brat Max, ja i niektórzy z miasteczka no i teraz ty. Ale obiecaj ,że nikomu nie powiesz-mówiłam nadal ze śmiechem. Nagle złapała mnie czkawka. Louis mnie próbował przestraszyć ale nie udało mu się. Za to mnie jeszcze bardziej rozśmieszył.


______________________
Dziękuję wam za czytanie tego bloga. Prosiłabym też o to by było dużo komentarzy ;D Z góry dziękuję 

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 3

Patrzyłem na zakrwawioną Victorię i nagle zobaczyłem jak lekko otwiera oczy i po chwili powiedziała
-Louis...ja.....cię...-urwała i znowu zamknęła oczy. "Co mi chciała powiedzieć?". Ta myśl cały czas chodziła po mojej głowie. Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu. Victorię zabrali do jakiejś sali a ja, Niall i Harry poszliśmy do poczekalni. Li i Hazza siedzieli a ja chodziłem w tą i z powrotem po korytarzu. Po jakiś 10 minutach przyszedł do nas lekarz.
-Panie doktorze co będzie z Panią Victorią....Victorią...-kurde jak ona miała na nazwisko?-odparł Harry
-Panią Victorią Clark? Tak?-powiedział doktor.
-Tak Victorią Clark. Co z nią będzie?-spytałem się przerażony.
-Nie mogę udzielać informacji nieznajomym. Kim panowie są?
-Ja jestem jej kolegą a ten tu-pokazał Liam na mnie-to jej chłopak.
Dobrze więc mogę wam coś powiedzieć. Pani Victoria już jutro będzie mogła wyjść i nic szczególnego jej się nie stało. Jeśli państwo chcecie o możecie ją zobaczyć ale tylko na chwilkę.-gdy lekarz to powiedział poczułem się jak najszczęśliwszy chłopak na świecie. Zacząłem tańczyć ze szczęścia na środku szpitalnego korytarza.
-Dobra, dobra Louis ogarnij się!-powiedział lekko zdenerwowany Harry.
-Wściekasz się bo nie umiesz tak zajebiście tańczyć?!-odparłem.
-Ej! Chłopaki spokój chodźmy do Victorii.-uspokoił nas Liam i mieliśmy już iść do Tori ale lekarz nas zatrzymał.
-Przepraszam ale tylko chłopak Pani Victorii może do niej wejść.-powiedział i zaprowadził mnie do sali nr 103 ,w której leżała "moja dziewczyna". Leżała i robiła coś na telefonie. Mała nos w bandażu a ręce i twarz całe w siniakach. Podszedłem do niej. Jej piękne, brązowe oczy wyjrzały zza telefonu i spojrzały na mnie a jej malinowe usta uśmiechnęły się tak jak i moje. 
-Cześć-odpowiedziała nadal się uśmiechając.
-Cześć-powiedziałem i usiadłem obok niej. 
-Co tam?
-Okej a tam? Jak się czujesz?-spytałem się.
-Już lepiej ale brzuch i nos mnie jeszcze bolą.-powiedziała i po chwili dodała-A gdzie jest Sophie?!?!
-Zayn i Niall siedzą z nią. Nie martw się o nią zaopiekujemy się ją.
-Dziękuję wam i przepraszam za kłopoty z małą. Ja może zadzwonię do kuzynki ,żeby przyjechała?
-Nie. Poradzimy sobie. Przecież taki mały brzdąc wiele kłopotów nie zrobi.-odparłem i po chwili zadzwonił mój telefon. To był Niall.
-Przepraszam Cię to Niall.
-Daj na głośnik-powiedziała a a zrobiłem to co chciała.
-Halo?-odparł Horan.
-No siema co tam?-spytałem.
-Mamy problem. Mała płacze i nie chce przestać!-wykrzyknął Zayn.
-A może trzeba ją nakarmić-powiedziała Tori.
-O! Hej Victoria! Przed chwilą ją nakarmiliśmy.
-A poklepaliście ją po pleckach?-odparła Vicki.
-Tak.
-A może ma pełną pieluchę?-spytała się po chwili brunetka.
-Co ma pełne?!-zapytał się jej zdziwiony Zayn.
-Pieluchę. To take coś co małe bobasy noszą zamiast majtek.-powiedziała przez śmiech Victoria.
-Aaaa.... A jak się zmienia?odparł zdziwiony Niall.
-Przywieźcie mi ją to wam pokażę-powiedziała Vicki.
-Okej zaraz będziemy. 
-Oni są tacy głupi czy tylko takich udają?!-spytała się mnie Tori.
-Yyyyy..... Nie wiem.-powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. Siedzieliśmy chwilę w zupełnej ciszy. Było tylko słychać jakieś szmery dochodzące z korytarza. Cały czas myślałem nad tymi słowami ,o których mówiła w karetce. W końcu zebrałem się na odwagę.
-Victoria....-zacząłem.
-Tak Louis?
-Bo.... ty....w karetce powiedziałaś ,że...-nie dokończyłem bo do sali wpadli nasi przyjaciele z Sophie.
-Sophie chodź do mnie malutka-powiedziała a Niall podał nosidełko z Sophie. Victoria usiadła na łóżku, wzięła małą na ręce i położyła obok siebie. 

*Oczami Victorii*
Rozmawiałam z Louis'em i nagle do pokoju weszli nasi przyjaciele z Sophie. Wkurzyło mnie to ,że nam przeszkodzili i widziałam ,że Louis'a też. Liam podał m Sophie a ja zaczęłam ją przewijać. Chłopaki patrzyli się jak ja to robię. Gdy skończyłam odłożyłam małą do nosidełka. Ucałowałam ją w czółko.
-To my pójdziemy już i nie będziemy wam przeszkadzać...-powiedział rozbawiony Zayn a Harry dodał
-Gołąbeczki!!!-W tym momencie widziałam ,że na twarzy Louis'a zapanował gniew i wkurzenie. Po chwili zobaczyłam jak Hazza ucieka przed Tomlinsonem. 
-Chłopaki stop!-krzyknęłam a na moje słowa Tommo się uspokoił i usiadł obok mnie a reszta wyszła razem z Sophie. 
-Louis chciałeś chyba mi coś powiedzieć-rzekłam.
-Tak. Ale to już nie ważne.-odparł i rozmowę przeszkodził nam mój dzwoniący telefon. To była Mia. Jedna z dwóch moich najlepszych przyjaciół. 
-Przepraszam Cię ale muszę odebrać.-powiedziałam.
-Dobrze-odparł Louis. Widziałam w jego oczach ulgę. Ale dlaczego? Odebrałam i usłyszałam płaczącą Mię.

#Rozmowa# (J-Ja, M-Mia)
J-Mia?! Co się stało?! Czemu płaczesz?!
M-Bo....Jared....mnie...zdradził!
J-Że kurwa co?! Co za kretyn!
M-Wiem... I mam pytanie...
J-Jakie?
M-Mogłabym chwilowo z tobą zamieszkać?
J-Chwilowo?! Ty sobie jaja robisz?! Oczywiście ,że możesz nawet na zawsze! Ja mieszkam sama w takim dużym domu i czasami czuję się samotna a szczególnie wtedy gdy Jessica wyjeżdża i co prawda zostaje mi Sophie ale to tylko dziecko. Tylko jest jeden problem...
M-Jaki?! Jeśli to dla ciebie problem to mogę zamieszkać u Cat!
J-Nie no co ty?! Ona też mieszka u mnie ale często wyjeżdża do mamy do Irlandii-gdy powiedziałam ,że Cat mam mamę w Irlandii to Louis zrobił wielkie, zdziwione oczy.
M-Aha okej to jaki jest ten problem?
J-Bo ja jestem w szpitalu a Jessica i Max wyjechali do cioci.
M-Co?! Czemu?!
J-Pamiętasz mojego byłego Tristian'a? On mnie pobił i trafiłam do szpitala ale nic mi nie jest.
M-Ufff.... Ale jak ty jesteś w szpitalu a Jessicy i Max'a nie ma to kto zajmuje się Sophie?
J-A właśnie zapomniałam Ci powiedzieć. Poznałam piątkę fajnych chłopaków i to właśnie oni się zajmują małą.
M-A odkąd ich znasz?
J-Od wczoraj ale są sympatyczni i im ufam.
M-Okej to mogę u ciebie zamieszkać?
J-Pewnie! Przyjedź do mnie do szpitala to dam Ci klucze. Adres szpitala przyślę Ci SMS-em. Papa.
M-Dzięki. Papa!

#Koniec rozmowy#

-Dziękujemy za komplementy-powiedział Lou gdy już napisałam Mii nazwę szpitala i wysłałam.
-Nie ma za co. A dlaczego zrobiłeś takie wielkie oczy jak powiedziałam ,że mama Cat mieszka w Irlandii?-spytałam się zdziwiona.
-Bo rodzice Niall'a też tam miszkają.
-Haha to fajnie. Może się znają.
-Nom. Lekarz powiedział ,że już jutro możesz wyjść stąd.

___________________
Przepraszam ,że tak długo czekaliście ale miałam dużo na głowie. Mam nadzieję ,że się podoba. Proszę was o szczere komentarze to dla mnie bardzo ważne. Przepraszam za błędy.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 2

-Tak-powiedzieliśmy wszyscy chórem. Chłopcy poszli się przebrać. Gdy już to zrobili poszliśmy szukać ich przyjaciela. Szukając go gadaliśmy i śmialiśmy się. Opowiedzieli mi trochę o sobie a ja im o ,sobie. Właśnie przechodziliśmy obok domu mojego kolegi z klasy. Modliłam się ,żeby nie wychodził. Jednak na marne.
-Hej! Victoria!-wykrzyczał.
-Idźcie ja zaraz waz dogonię-szepnęłam do chłopaków.-Hej Will.
-Co tam? Kim oni są?
-To są moi koledzy. Przyjechali mnie odwiedzić.-odparłam.-przepraszam ale śpieszymy się.
-Dobra to papa.-rzekł i pomachał nam na pożegnanie. Wróciłam do chłopaków. Robiło się późno. Właśnie mieliśmy wracać i nagle zadzwonił telefon loczka.
-Halo?-powiedział i wziął na głośnik.
-Gdzie jesteście?-spytał się dzwoniący.
-Właśnie Cię szukamy!-odparł zielonooki.
-Co!?!?! Po co?!-powiedział tamten.
-Zaraz będziemy w domu.-rzekł Harry i rozłączył się.
-No to teraz kierunek dom!-powiedział Zayn.
-Ja muszę wracać do siebie bo Sophie jest bardzo głodna.-powiedziałam a wszyscy oprócz Niall'a się dziwnie spojrzeli na mnie później na Sophie i następnie na Horan'a. W końcu zaczęli się śmiać.
-O co wam chodzi?!-spytałam się zdziwiona.
-Bo ta mała zamienia chyba się w naszego Horanka-powiedział rozbawiony Zayn.
-Niby czemu?
-Bo ma taki sam charakter i jest taka słodka jak Niall-odpowiedział Harry.
-Haha spoko. Mam pomysł. Przyjdźcie dziś do mnie o 20 na ognisko.
-Dobra.-powiedział Zayn
 -Ale jest jeden problem-dodał Liam.
-Jaki?-spytałam się.
-Nie wiemy gdzie mieszkasz.-odparł Harry.
-To chodźcie mnie odprowadzicie to się dowiecie.-powiedziałam.
-Okej. Ale jak później nie trafimy do domu?-rzekł Malik.
-Traficie ,traficie. Mieszkam niedaleko was.-odparłam.
-Okej to chodźmy.-odpowiedzieli wszyscy chórem. Po jakiś 10 minutach byliśmy przed moim domem.
-Dzięki za odprowadzenie. To do 20.-powiedziałam i weszłam na podwórko.

*Oczami Louis'a*
Siedziałem sobie w swoim pokoju i rozmyślałem nad spotkaniu z tą dziewczyną ,z dzieckiem. Była taka śliczna ,ale pewnie skoro ma dziecko to ma też chłopaka. Chciałbym ją jeszcze kiedyś spotkać. Po prostu się z niej zakochałem. Nie myślałem ,że po rozstaniu z Eleanor się w kimś zabujam. Siedziałem sobie w ciszy ,aż do domu weszli moi przyjaciele. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedziałem i do pokoju wszedł Hazza.
-Siema. Gdzie ty byłeś. Szukaliśmy Cię. Szykuj się bo o 20 gdzieś idziemy.-odparł loczek.
-Po pierwsze zwiedzałem okolicę. Po drugie po co? I po trzecie gdzie idziemy?-spytałem się zdziwiony.
-Zobaczysz. A teraz szykuj się.-powiedział i wyszedł. Ciekawe gdzie idziemy? Poszedłem się przebrać. Założyłem swój ulubiony strój czyli czerwone jeans'y ,czarno-białą bluzkę w paski i czarne converse. Poprawiłem jeszcze trochę włosy i zszedłem na dół do chłopaków.

*Oczami Victorii*
Gdy tylko weszłam do domu to nakarmiłam Sophie ,przebrałam ją i położyłam spać. Od razu zasnęła. Ja poszłam wziąć szybki prysznic. Jak już to zrobiłam podeszłam do szafy i wyjęłam to. Cicho ,żeby mała się nie obudziła zeszłam na dół i szykowałam jedzenie na ognisko. Podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej to co będzie nam potrzebne na ognisko i zaniosłam na dwór. Położyłam jedzenie na małym stoliku przy altance. Gdy już wszystko do jedzenia było gotowe poszłam po drewno na ognisko. Podeszłam do małej drewnianej szopki i wyjęłam z niej kilka kawałków drewna. Położyłam je w specjalnym miejscu do rozpalania ognisk.

*Oczami Louis'a*
Wyszliśmy z domu i po kilku minutach byliśmy już chyba na miejscu bo chłopaki zatrzymali się przed jakąś wielką willą. Zapukali do drzwi i nie musieliśmy długo czekać. Otworzyła je jakaś dziewczyna. Było trochę ciemno więc nie za bardzo widziałem jak wygląda. Zaprosiła nas do środka. Zaprowadziła nas do wielkiego salonu.
Był bardzo ładny i duży. Dziewczyna w końcu się odwróciła i mogłem zobaczyć jej twarz. Wyglądała bardzo znajomo. KURWA! Przypomniałem sobie. To ta dziewczyna ,którą dziś rano spotkałem. Dobrze ,że miałem czapkę i okulary to mnie nie rozpoznała. Podeszła bliżej mnie. Patrzyła mi w oczy a ja jej. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Staliśmy tak chyba z 5 minut.

*Oczami Victorii*
Ten chłopak był bardzo przystojny. Zakochałam się w nim. Patrzyłam się w te jego cudowne błękitne oczy z jakieś 5 minut ale chłopaki nas "wybudzili". 
-Chodźcie na dwór.-powiedziałam i skierowałam się do ogrodu. 
-Okej-powiedzieli wszyscy.
Usiedliśmy przy ognisku i zaczęliśmy piec kiełbaski. Przy tym śmialiśmy się i rozmawialiśmy. 
-Właśnie Victoria. To jest nasza zguba Louis.-powiedział Harry.-marchewka a to jest Victoria.
Louis tylko się uśmiechnął. Nagle zapanowała cisza. Niall zobaczył ,że przy moim oknie stoi gitara.
-Grasz na gitarze?!-spytał się.
-Coś tam brzdąkam. A co?!
-Zagrałabyś nam coś?-dodał Zayn.
-A muszę?!-powiedziałam z nadzieją ,że powiedzą "Nie". Myliłam się.
-Tak!-wykrzyknęli wszyscy oprócz Louis'a ,który cały czas siedział cicho jak mysz pod miotłą. Poszłam po gitarę. Zagrałam piosenkę Beyonce-Halo. Gdy gram i śpiewa\m czuję się jakbym była jedyną osobą na świecie. Kochałam to. Jak już skończyłam to chłopaki zaczęli mi bić brawa. Nawet Louis.
-Wow Victoria jak ty ładnie śpiewasz i grasz!-powiedział Liam.
-Popieram Liam'a. Od kiedy grasz?-dodał Hazza.
-Hmm... Od kąt skończyłam 5 lat-odparłam i uśmiechnęłam się. Po chwili usłyszałam jak ktoś wołam mnie zza ogrodzenia. To był mój były chłopak Tristian. Zerwałam z nim jakiś tydzień po urodzeniu Sophie ponieważ był o mnie tak zazdrosny ,że za każdym razem jak próbowałam iść do kolegi z klasy by zrobić jakiś projekt to on mnie zatrzymywał zamykał w pokoju i bił. Od tamtej pory czasami bałąm się wyjść z domu ,z myślą ,że coś mi zrobi. Niestety mieszkał obok mnie. 
-Victoria!-wołał mnie-mogę z tobą porozmawiać?
-Tak-powiedziałam z niechęcią-zaraz wracam.
Wyszłam z podwórka i skierowałam się w stronę Tristian'a. 
-Victoria kim oni są?-spytał się.
-To są moi koledzy. A co?!-odpowiedziałam mu a on podszedł bliżej mnie. Ja zrobiłam krok do tyłu a on podszedł jeszcze bliżej mnie. Zaczęłam się bać. Tris podniósł rękę i walnął mnie w twarz a potem w brzuch. Upadłam na ziemię i syknęłam tylko z bólu. Urwał mi się film.

*Louis*
Victoria długo nie wracała i postanowiłem z chłopakami iść to sprawdzić. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Tori leżała na ziemi i nie ruszała się a ten koleś kopał ją w brzuch. Nie mogłem na to parzyć. Podbiegłem do Victorii a chłopaki to tego idioty. Wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do ogrodu. Położyłem ją na leżaku i zadzwoniłem po karetkę i policję. Bałem się ,że jej się coś stanie. Nie przeżył bym gdyby umarła. Mimo ,że znam ją kilka godzin to już mógłbym zrobić dla niej wszystko. Kochałem ją. Po jakiś 15 minutach przyjechało pogotowie i policja. Zabrali tego skurwysyna na posterunek a ja pojechałem z Victorią karetko ,bo powiedziałem ,że jestem jej chłopakiem. Z jej córką został Liam i Zayn ,a Harry i Niall pojechali samochodem do szpitala. Patrzyłem na zakrwawioną Victorię....


____________________________________
Oto jest następny rozdział. Mam nadzieję ,że się spodobał. Komentujcie o dla mnie bardzo ważne. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 1

*Oczami Jessicy*
Obudził mnie płacz małej. Leniwym krokiem zeszłam z łóżka. Pomaszerowałam do jej pokoiku. Sophie leżała na swoim łóżeczku i płakała. Wzięłam ją na ręce i pomaszerowałam do salonu. Włożyłam ją do kojca i poszłam do kuchni.
Zrobiłam jej kaszkę i nakarmiłam ją. Pobawiłam się z nią chwilkę i Sophie zasnęła. Wzięłam ją na ręce i położyłam ją spać. Gdy już odłożyłam Soph poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to i wyszłam na dwór. Usiadłam na huśtawce i patrzyłam się w błękitne niebo. Nagle zadzwonił mój telefon. To była moja ciotka Clara. 
-Halo-usłyszałam głos ciotki-Jessico musisz przyjechać do mnie z Max'em. Jestem bardzo chora i potrzebuje opieki. Proszę przyjedźcie.
-Dobrze ciociu przyjedziemy jeszcze dziś.-odparłam.-Zaraz powiem Max'owi.
-Dziękuję kochanie. Kocham was.
-My ciebie też ciociu-powiedziałam i rozłączyłam się. Szybko pobiegłam do mojego brata ,który jeszcze spał. Powiedziałam mu o tym ,że ciocia dzwoniła i chciała ,żebyśmy pojechali. Max wstał i spakował się. Ja też poszłam do swojego pokoju się spakować. Gdy już byliśmy gotowi do drogi wzięłam Sophie i poszłam z nią do Victorii ,ponieważ nie mogłam jej wziąć ze sobą. Zadzwoniłam do drzwi. Po kilku minutach otworzyła mi zaspana Tori.

*Oczami Victorii*
Smacznie sobie spałam i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.  Nie chciało mi się wstać ale ten kto walił w moje drzwi nie dawał mi spać. Leniwie wstałam założyłam mój różowy szlafrok i zeszłam na dół. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam Jessice trzymającą nosidełko z Sophie. 
Od razu wiedziałam ,że jedzie do ciotki. Wzięłam nosidełko z Sophie do ręki i zaniosłam do salonu.
-Na ile jedziesz do cioci?-spytałam się Jessicy.
-Na trzy tygodnie. Jest chora i potrzebuje opieki. Mam nadzieję ,że to nie będzie żaden kłopot?
-No co ty?! Ja zawsze chętnie się nią zajmę. Tylko ,że ja jak tylko skończy się szkoła to się wyprowadzam..-gdy to mówiłam łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
-Dlaczego? Gdzie? Po co?-zaczęła z łzami w oczach zasypywać mnie pytaniami.
-Do rodziców do L.A. Bo chcą ,żebym była razem z nimi ,bo tata uważa ,że rodzina powinna trzymać się razem.
-Dopiero teraz doszli do takiego wniosku?! To dlaczego pozwolili mieszkać Ci samej?-zapytała się mnie wkurzona Jes.
-Nie wiem. Ale powiedzieli mi ,że jeśli nie spodoba mi się tam w ciągu trzech miesięcy ,lub będę chciała wrócić to ,będę mogła.-powiedziałam.-Dobra ty już lepiej idź bo się na samolot spóźnisz.
-Masz rację. I nie daj się rodzicom. Postaw na swoje.-odparła i zwróciła się do Sophie-papap mój kochany aniołeczku. Bądź grzeczna.
-Zawsze jest-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wzięłam małą i zaniosłam ją do mojej sypialni. Położyłam ją na moim łóżku. Podeszłam do szafy i chwilkę w niej pogrzebałam. W końcu się namyśliłam na to. Gdy już się ubrałam to zeszłam z Soph do kuchni. Ją włożyłam do specjalnego krzesełka do karmienia dla dzieci a ja zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Małej zrobiłam kaszkę. Jak byłyśmy już po śniadaniu ,to poszłam prezbrać Sophie.  Założyłam jej kremową sukieneczkę Włożyłam ją do różowej spacerówki i wyszłyśmy na spacer.

Była śliczna pogoda. Najpierw poszłyśmy do sklepu. Po drodze spotkałam mojego przyjaciela Adama.
-Hej Tori! Hej Sophie!-wykrzyknął.
-Cześć Adam. Co tam u ciebie?
-Dobrze a u ciebie? Widzę ,że Jessica znowu wyjechała z Max'em do ciotki.
-Też dobrze. Tak na trzy tygodnie. Przepraszam cię ale właśnie wybieramy się do sklepu. Chciałbyś iść z nami?-spytałam się go.
-Nie dziękuję. Idę do Julii.
-Dobra to do zobaczenia-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
-Papa-odparł i poszedł. Po kilku minutach byliśmy w sklepie.
-Dzień dobry-odparłam.
-Cześć Tori! Cześć Sophie-powiedziała Angie (Czytaj: Endżi). Znała mnie od małego i dlatego byłyśmy na ty. Angie była bardzo miłą kobietą ,znała też wszystkie plotki i sekrety z całego miasteczka.
-Victoria wiesz ,że jeszcze w tym tygodniu mają przeprowadzić się tu nowi ludzie. Zamieszkają niedaleko twojego domu. Podobno to imprezowicze więc uważaj bo możesz się nie wyspać.
-Dziękuję za troski ale ja mam twardy sen-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Kupiłam to co było trzeba i postanowiłam wrócić z Sophie do domu. Po drodze poprawiałam coś małej i nagle ktoś na mnie wbiegł. Przewróciłam się i nie próbowałam wstrzymywać złości pomimo tego ,że było tu małe dziecko.
-Ja ty kurwa idioto chodzisz?!-wywrzeszczałam.
-Ja...ja..prze...przepraszam-jąkał się nieznajomy. Miał ciemne okulary i czapkę więc nie wiedziałam kto to jest. Pomógł mi wstać. Wstałam i zobaczyłam jak chłopak bawi się z Sophie.
-Zostaw ją!-wykrzyknęłam.
-Przepraszam ja tylko chciałem pani ją podać. Naprawdę jest mi przykro ,ale dopiero co się tu wprowadziłem z kolegami i jestem zagubiony i zamyślony.-przepraszał. Ja nic nie odpowiedziałam tylko chwyciłam wózek i poszła do domu. Gdy stałam w kuchni przy oknie zobaczyłam samochód przeprowadzkowy. Wiedziałam ,że to nowi mieszkańcy. Postanowiłam miło ich powitać i upiec im ciasto. Założyłam mój biały fartuszek w różowe serduszka i zaczęłam piec. Po półtorej godziny ciasto było gotowe.
Poszłam się ubrać. Grzebałam trochę w szafie i w końcu zdecydowałam się na to. Przebrałam Soph w różową sukienkę i zrobiłam jej małą kitkę na czubku głowy. Wyglądała bardzo słodko.
Wzięłam Sophie i ciasto ,i poszłam do nowych sąsiadów. Szliśmy i po jakimś krótkim czasie Sophie zasnęła. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu.  Była to ogromna willa z basenem. 
Zadzwoniłam do drzwi. Nie czekałam długo ,a moim oczom ukazał się wysoki ,zielonooki ,loczek.
-Dzień dobry.-powiedziałam i nawet nie zauważyłam ,że to Harry z 1D.
-Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?-uśmiechnął ukazuję te swoje białe ząbki.
-W niczym. Chciałam tylko powitać nowych sąsiadów. Proszę oto powitalne ciasto-powiedziałam i po chwili usłyszałam czyjś głos.
-Ciasto?!?! Gdzie?!?! 
-Niall ogarnij się.-powiedział loczek.
-Dzień dobry -rzekłam do blondynka.
-Witam!-powiedział.-proszę wejdź.
Zgodziłam się. Dom w środku był jeszcze większy niż się wydawał. 
-Liam!-usłyszałam jak ktoś krzyczy-stój dziś zjesz zupę łyżką a nie widelcem!
Gdy to usłyszałam uśmiechnęłam się. 
-Ej chłopaki! To jest.... yyyy...to.. jest...-jąkał się. Wiedziałam dlaczego.
-Victori. Wasza sąsiadka.-powiedziałam.
-A to co za słodka kruszynka?-powiedział ten co uciekał przed łyżką.
 -To jest Sophie.-odparłam a loczek wziął ją na ręce. 
-To mieszkacie tu sami?!
-Nie jeszcze mieszka z nami marchewka.-powiedział blondyn. Z tego co usłyszałam to chyba był Niall. 
-Marchewka?!-spytałam zdziwiona.
-To znaczy Louis ale nazywamy go marchewka ponieważ...-nie dokończył bo mu przerwałam.
-Ponieważ lubi marchewki. Zgadłam?!-spytałam się ich z chytrym uśmieszkiem.
-Lubi?! To mało powiedziane on je kocha!-wykrzyknął z tego co usłyszałam Liam.
-Spoko. To gdzie on jest?
-Właśnie nie wiemy. Mieszkasz tu?-powiedział zielonooki. 
-Tak. Od urodzenia a co?-spytałam się zdziwiona.
-Więc pewnie znasz to miasteczko. Pomogłabyś szukać nam Louis'a.
-Pewnie ,że tak.
-A właśnie zapomnieliśmy się przedstawić. To jest Zayn wskazał na chłopaka z czarnymi włosami, Liam to ten ,który boi się łyżek, Niall to ten co chciał zjeść całe ciasto a ja to Harry.
-To idziemy?-spytał się Zayn.

**********************************************************************************
I oto jest pierwszy rozdział.  Mam  nadzieję ,że się spodobał. Przepraszam za błędy i zapraszam na mojego drugiego bloga http://opowiadanie-o-one-direction-nr-1.blogspot.com/ Mam prośbę komentujcie to dla mnie bardzo ważne. Z góry dziękuję.

czwartek, 6 czerwca 2013

Prolog

Był sobotni, zimny, wiosenny poranek. Za dwa tygodnie ma skończyć się szkoła. Victoria siedziała na oknie i miała czerwone oczy od płaczu. Zawsze była taka szczęśliwa i wesoła, a teraz jest bardzo smutna, ponieważ będzie musiała się wyprowadzić do rodziców do Los Angeles. Tori nie chce się stąd wyprowadzać dlatego ,że ma tu dużo bliskich przyjaciół, wspaniałego kuzyna, kuzynkę oraz jej córeczkę.  Kocha ich i nie chce się z nimi rozstawać. Victoria ma nadzieję ,że jej rodzice zmienią zdanie ,żeby zamieszkała razem z nimi. Michael tata Victorii chce być razem z córką ,ale jej mama pomimo .że ją kocha to uważa ,że ona będzie tylko im przeszkadzać. Po kilkunastu minutach Tori zeszła z okna i poszła do piwnicy gdzie miała wszystkie instrumenty z całego świata. Podeszła do pianina i zaczęła grać. Zagrała piosenkę "Halo" Beyonce.  Wstała i poszła do kuchni coś zjeść. Zrobiła sobie kanapkę i poszła z powrotem do swojego pokoju. Za tydzień mają przyjechać jej dwie najlepsze przyjaciółki Cat i Mia. Cat pojechała na ślub swojej mamy ,która mieszka w Irlandii, a Mia na wakacje ze swoim chłopakiem Jared'em. Victoria bardzo za nimi tęskni. Na szczęście ma przy sobie swoją kuzynkę Jessicke i jej córkę Sophie oraz kuzyna Max'a. Jes urodziła Sophie trzy miesiące temu. Ojcem jest jej były ,który zostawił ją od razu jak dowiedział się, że zostanie ojcem. Bał się tego ,że w tak młodym wieku zostanie ojcem. Victoria i Max pomagają Jessice przy małej. Rodzeństwo Brown nie ma nikogo bliskiego prócz Tori i ich ciotki Clary ,która nic nie wie o Sophie. Zawsze gdy do niej jeżdżą zostawiają Soph z Victorią. Ona kocha dzieci i chętnie się nią zajmuje. Nikt oprócz Max'a, Victorii, Patrick'a i jego rodziców nie wie o istnieniu Sophie i Jes chce ,żeby tak zostało. Anna mama byłego chłopaka Jessicy chciałaby wychowywać swoją wnuczkę ,ale syn i mąż jej na to nie pozwalają. Victoria leżała na łóżku i nagle zadzwonił jej telefon. To był jej tata. Powiedział jej ,że jak tylko skończy się szkoła to przyjeżdża do Los Angeles i ,że jeśli w ciągu 3 miesięcy jej się tu nie spodoba i jeżeli tylko będzie chciała to wraca do domu w Londynie. Gdy to usłyszała ucieszyła się ,że rodzice pozwolili jej zostawić dom i wrócić tu ,ale nadal jest smutna ,że musi wyjechać. Poleżała jeszcze chwilkę i poszła nad jeziorko ,które znajduje się niedaleko jej domu.... jeśli jej dom można tak nazwać. To nie jest zwyczajny dom ,to jest wielka willa z basenem.


Wzięła płaszcz i wyszła. Po drodze spotkała kilku ludzi. Po jakiś 5 minutach była już na miejscu. Było to wielkie jezioro w lesie. Victoria kochała to miejsce. Zawsze gdy była smutna lub miała jakiś problem przychodziła tu. 
Posiedziała tu około 2 godzin. Rozmyślała nad zakończeniem szkoły, nad wyprowadzką do rodziców, nad tym kto będzie się zajmował Sophie jak jej nie będzie, nad mieszkaniem w L.A.. Gdy o tym myślała rozpłakała się. Łzy leciały jej po ślicznych kościach policzkowych, po chwili jej oczy znowu były całe czerwone od płaczu. Nagle zaczął padać deszcz. Tori pobiegła do domu. Zdjęła mokre ubrania i poszła pod ciepły prysznic. Potem poszła przebrać się w piżamę. Położyła się na łóżku i zasnęła bardzo szybko ,ponieważ to był dla niej bardzo męczący dzień.

niedziela, 2 czerwca 2013

Cześć!

CZEŚĆ :D

Mam na imię Gabrysia i mam 13 lat. To jest mój drugi blog. Założyłam go ponieważ mam zajebisty pomysł na nowe opowiadanie. To jest link do mojego pierwszego http://opowiadanie-o-one-direction-nr-1.blogspot.com/. Zapraszam do czytania tego bloga i drugiego.  Pozdrawiam Gabrysia :D