sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 6

*Następnego dnia*

*Oczami Louis'a*
Byłem trochę wkurzony na Nialla ale już mi przeszło. Dziś Victoria wychodzi ze szpitala. Postanowiliśmy zrobić jej imprezę niespodziankę. Leniwo wstałem z łóżka i pomaszerowałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i podszedłem do szafy. Założyłem krótkie, szare spodenki, białą bluzkę w czarne paski i białe converse. Gotowy zszedłem na dół. Chłopaki jedli śniadanie. Podszedłem do szafki i wyjąłem płatki i miskę. Następnie pomaszerowałem do lodówki i wyjąłem mleko. Zalałem płatki białą cieczą (bez skojarzeń proszę :D ) i usiadłem przy stole. Gdy wszyscy skończyli już jeść postanowiliśmy pojechać do domu Victorii. Dom jest pusty bo mama Tori zabrała Sophie ze sobą. Postanowiliśmy przejść się na pieszo bo to bardzo krótka droga.
-Ej patrzcie!-krzyknął Hazza gdy dochodziliśmy do domu Victorii-To samochody przeprowadzkowe!
Wielkie ciężarówki jechały do domu Tori. Zauważyłem tam samochód jej mamy. Szybko tam pobiegliśmy.
-Dzień dobry.-powiedzieliśmy chórem do mamy Vicki.
-Dzień dobry chłopcy-odparła zadowolona pani Clark.
-Co tu się dzieje?!-spytałem się troszkę zdenerwowany.
-Postanowiłam ,że Victoria zamieszka z nami w Los Angeles-rzekła z uśmiechem mama Tori.
-Ale dlaczego!-krzyknął zdruzgotany Niall.
-Bo ja tak postanowiłam.
-Nie o to chodzi! Dlaczego wynoszą kuchnię!?!?!
-Nie wiem.-odpowiedziała obojętnie pani Clark. Byłem wkurzony.
-A Tori o tym wie?-spytał się Zayn.
-Nie.-rzekła kobieta. Miałem pewien pomysł. Miałem nadzieję ,że się zgodzi.
-Proszę pani-zacząłem niepewnie-mam pomysł. Wiem ,że pani się o nią martwi. A gdyby Victoria zamieszkałą u nas...
-Nie. Ona się nie zgodzi.-powiedziała mama Tori.
-Zadzwońmy do niej.-zaproponował Niall. Wszyscy się zgodzili. Wystukałem numer Vicki na telefonie i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale odebrała. Włączyłem na głośnik.
-Halo?
-Hej Victoria tu Louis. Mam do Ciebie pytanie. Wolałabyś mieszkać z nami w domu czy z rodzicami w Los Angeles?
-Pewnie ,że u was. Nie chce znowu mieszkać z rodzicami bo oni mi wszystkiego zakazują. Myślą ,że jestem małą dziewczynką. A po co pytasz?
-A tak sobie. To do zobaczenia dziś wieczorem. Przyjadę po ciebie.-powiedziałem i rozłączyłem się. Zauważyłem ,że pani Clark ma łzy w oczach.
-Niech pani nie płacze-pocieszał ją Liam.
-Widzi pani?! To Tori może z nami zamieszkać?-spytałem się.
-Tak.-na te słowa wszyscy skakaliśmy z radości.
Gdy tylko pani Clark pojechała z Sophie do Victorii zabraliśmy się do przygotowywania pokoju dla Tori. Na szczęście w naszej willi były dwa wolne pokoje więc mogliśmy jeden z nich wykorzystać. Ja i Zayn pojechaliśmy po farby i ozdoby do jej pokoju a Liam. Niall i Harry posprzątać w pustym pokoju.
Kupiliśmy farby, nowe meble i różne ozdoby. Po dwóch godzinach zakupów wróciliśmy do domu. Zanieśliśmy zakupy do pokoju Tori. Najpierw pomalowaliśmy ściany. Mieliśmy kilka godzin wolnego czasu więc postanowiliśmy posprzątać na dole i przygotować kilka rzeczy na imprezę niespodziankę.
Dziś Victoria wychodzi ze szpitala a jej pokój jest jeszcze nie gotowy więc postanowiliśmy ,że jej mama zabierze ją na dwa dni do Los Angeles.
Spakowałem kilka rzeczy Tori do torby i pojechałem do szpitala. Po jakiś 20 minutach byłem na miejscu. gdy tylko wszedłem do środka ujrzałem brunetkę wychodzącą z szpitalnego pokoju. Szybko do niej pobiegłem. Gdy tylko mnie zobaczyła rzuciła się mi na szyję.

Tęskniłem za jej bliskością, delikatnością. Delikatnie postawiłem ją na ziemi.
-Tęskniłam za tobą-powiedziała patrząc mi w oczy.
-Ja za tobą też-odpowiedziałem przybliżając swoje usta do jej malinowych warg. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Victoria przybliżyła się do mnie bardziej i pocałowała. To było coś niesamowitego.


*Oczami Victorii*
Pocałowałam go. To było cudowne. Przez jakiś czas wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Gdy się ocknęliśmy a moja mama nam pomogła. Spletliśmy nasze dłonie, Louis chwycił wielką torbę i wyszliśmy ze szpitala. Louis podbiegł do samochodu. Otworzył mi drzwi a potem mojej mamie. Włożył torbę do samochodu i wsiadł na miejsce kierowcy. Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Po jakiś 20 minutach byliśmy chyba na miejscu bo Louis się zatrzymał i wsiadł z samochodu. Otworzył mi drzwi następnie mojej mamie a potem pomógł mamie wyjąć Sophie. Wyjął jeszcze torbę i ruszyliśmy do ogromnego budynku. Przeszłam jeszcze kilka kroków i już wiedziałam gdzie jestem. Na lotnisku. Ale po co? 
-Mamo dlaczego jesteśmy na lotnisku?-spytałam się mojej mamy.
 -Jedziemy do Los Angeles.-odpowiedziała.
 -Ale jak to? Po co?-byłam bardzo zdziwiona.
 -Bo przez kilka dni będziesz mieszkać u mnie-odparła moja rodzicielka.
 -Czemu?
-Zobaczysz-powiedział Louis. Byłam bardzo ciekawa o co chodzi.

_____________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście. Nie miałam czasu i rodzice zabrali mi laptopa. Dopiero co wróciłam od kuzynki. Naprawdę was przepraszam. Obiecuję, że będę dodawała częściej rozdziały.

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo fajny. Ciekawa jestem co Lou wraz z chłopakami wymyślił. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;) Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń